niedziela, 5 maja 2013

First Chapter


Ravens, your shining wings on ice.
Bring my light, light by my side, light of the burning tower,
light of eternal fire. Give us, patient healing.
Nocturnal raven go far!! Above strange land on a
nightmare, we wait the light from straight,
share my breath and name with the healing fire,
light. I'm wretch behind my eyes, light i' fire.
Leaving at final.

          Matthew! Matthew, gdzie jesteś? Matthew [...].
Deszcz. Od samego rana pada deszcz, a ja nie mogę znaleźć Hayley. Gdzie ona się podziała? Co się z nią stało?- zapytał zakłopotany Matthew.
- Hej, ty!- krzyknął do przypadkowej dziewczyny.
- Widziałaś dziewczynę w bordowych włosach? Dość niska, szczupła. Była w granatowej bluzie i czerwonych trampkach.
- Niestety nie widziałam.. przykro mi.

          Mijały minuty, godziny, dni, a Hayley nigdzie nie było. Znikła. Ostatni raz widziano ją koło czarnego lasu, do którego nikt nie miał odwagi wejść od kilku lat. Legenda głosi, że w samym środku znajduje się kaplica w której dawno temu zamieszkiwały wampiry, mordując ludzkie istoty. Na sam widok tego miejsca nikt nie miał odwagi podejść, a co dopiero wejść do niego. Kiedyś widziałem jak dzieciaki bawiły się koło niego w chowanego. Pięcioletnia dziewczynka- bodajże miała na imię Sara- wbiegła do lasu.. i już nigdy jej nie widziano. Ludzie mówią, że widziano ją ostatniej nocy jak topiła kota w rzece. Była blada. Jej oczy pozbawione były źrenic, a jej cera świeciła się w blasku gwiazd.

       Where are the kids running up,
                where vampires lurk,
                once you ascend leg
                do not come out with their paws.

          Była ciemna noc. Zza okien widać było jedynie niesymetrycznie rozsypane po niebie gwiazdy, a słychać szum drzew. Deszcz znowu padał, a ja nie mogłem spać. W takie chwile zawsze przypominałem sobie jak straciłem swoją matkę.
          Byliśmy wtedy z Matthew i mamą nad jeziorem. Padało, ale nie przeszkadzało nam to zbytnio. Chcieliśmy po prostu popływać trochę w wodzie, pochlapać się- jak na dzieci przystało. Wtedy naszym marzeniem było tylko wykorzystać dzieciństwo w stu procentach. Mama udała się do samochodu. Powiedziała nam, że musi pojechać po coś do jedzenia, bo umrzemy z głodu. Ah ta mama, zawsze przesadzała. Pluskaliśmy się w jeziorze kiedy nagle usłyszeliśmy trzask. Wybiegliśmy z wody i schowaliśmy się w naszej chatce, która znajdowała się tuż koło lasu. Zobaczyliśmy wtedy jak nad ziemią unosi się coś dziwnego i leci wgłąb lasu. Wyglądało jak człowiek, ale miało skrzydła. Od tamtej chwili zostaliśmy sami. Tak, ja i Matthew. Nasza mama nie wróciła. Siedzieliśmy tak przez kilka dni jedząc jedynie orzeszki które nam zostały. Idąc przez las mijaliśmy wiele dziwnych miejsc. Kaplice, studnie, ogniska, pręgierze.. Wydawało nam się to dziwne, ale nie chcieliśmy nic innego niż powrotu do Blackstone- miasta w którym mieszkaliśmy. Po trzech nocach dotarliśmy.
   
               Protect their children, and died,
               such was the course of history.
               If only to find that,
               which flew over us,
               and ask what was troubling us.

          Matthew powoli odchodził od zmysłów, cały czas myśląc o Hayley. Ja nawet sam próbowałem jej poszukać, choć nie przepadaliśmy za sobą. Nie chciałem żeby coś jej się stało, miałem nadzieję, że gdzieś czeka, aż ją odnajdziemy, cała i zdrowa. Tamtego dnia odważyłem się wejść do czarnego lasu, mimo różnych legend. Było tam tak, jak inni opowiadali z tego co słyszeli. Ciemno, strasznie....drzewa były blisko siebie, więc nie dopuszczały aby dotarło tam jakiekolwiek światło. Same cienie i drzewa. Nic więcej nie widziałem.  
          Po chwili zobaczyłem jakiegoś chłopaka przed sobą. Nie ruszał się, tylko patrzył się na mnie, tak po prostu. Nawet nie mrugnął. Nie wyglądał jak zwykły chłopak, uśmiechnął się do mnie wrednie i powoli szedł w moim kierunku. Spanikowałem. Wybiegłem z lasu jak najszybciej się dało, po czym zauważyłem że postać biegnie za mną. Stałem w słońcu, a jak ten dziwak wyszedł na słońce, to cały zaczął się świecić i zachowywał się tak, jakby słońce go parzyło. 
-Ty, ty jesteś wampirem! - krzyknąłem i natychmiast wykorzystałem okazję, aby od niego uciec. Wróciłem do domu z prędkością światła i zamknąłem wszystkie drzwi i okna. Chodziłem po salonie w tą i z powrotem, bojąc się że ten stwór mnie znajdzie.

Lies move in the darkness,
are afraid of the daylight like a vampire.
The truth tries to find a light from
people's darkness, not always
being bright.

           Matt patrzył na mnie, jak na jakiegoś dziwaka. Wtedy jeszcze nie wiedział co się stało.
- Harry, takie scenki i tak mnie nie rozśmieszą. Pytałeś kogoś, czy widzieli Hayley? - westchnął i usiadł zrezygnowany na kanapę. Bardzo martwił się swoją dziewczyną i za nią tęsknił, nie dziwię się mu. Gdybym ja miał dziewczynę i by zaginęła, to wiem że czułbym się dokładnie tak samo jak on. Musiałem go ostrzec, żeby nie wchodził do czarnego lasu za wszelką cenę.
- Matthew, obiecaj, że nigdy nie wejdziesz do czarnego lasu. Obiecaj... - mówiłem to kompletnie poważnie, nadal próbując się ogarnąć po tym co się stało. Po chwili opowiedziałem mu o wszystkim, ale on mi nie wierzył. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi...